Odwaga jest słusznie uznawana, za najważniejszą z cnót, ponieważ wszystkie inne są od niej uzależnione.

Winston Churchill

Czyż nie miał racji?!

Strach, to jedna z najbardziej ludzkich rzeczy. Każdy się czasem czegoś boi. Nie ma na świecie człowieka, który nie doznał tego uczucia. Nawet najbardziej odważni ludzie czują lęk. Boimy się przegranej i straty. Boimy się bólu i ośmieszenia. Dlatego każdy z nas stara się z nim walczyć, bo nie na tym polega odwaga, żeby nie czuć strachu w ogóle, a na tym, by wiedzieć jak go przezwyciężyć.

Brak odwagi może objawiać się w agresją, apatią czy biernością. Żadnego z tych zachowań nie chcemy dla naszych dzieci, dlatego jako rodzice jesteśmy odpowiedzialny za to aby nauczyć je jak sobie radzić ze strachem i go przezwyciężać. Jest to chyba najtrudniejsza z misji przed jaką stoimy jako rodzice. Może dlatego, że sami często jesteśmy sparaliżowani strachem, przed nową pracą, odpowiedzialnością przed jaką stajemy czy nowymi wyzwaniami życiowymi. Jak zatem być autorytetem dla dzieci, skoro sami czasem przegrywamy w tej nierównej walce ze strachem? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie dając wam kilka wskazówek, które sama również stosuję.

Odwaga ujawnia się w działaniu, a ponieważ nie ma sukcesu bez działania, nie ma też sukcesu bez odwagi. Czy możesz zatem sobie wyobrazić sukces swojego dziecka, w jakiejkolwiek dziedzinie, bez odwagi? To ona jest jedną z najczęściej wymienianych cech, których u swoich dzieci pożądają rodzice. Wiedzą oni, że odwaga potrzebna jest niemal w każdym momencie życia:

  • wtedy, gdy dziecko uczy się chodzić i nie zraża się kolejnymi upadkami,
  • wtedy gdy ma poprosić kelnera o rachunek (pierwszy raz może być mocno paraliżujący),
  • wtedy, gdy ma dołączyć do nowej grupy w przedszkolu,
  • gdy uczy się jazdy na rowerze,
  • gdy w szkole, ma zgłosić się odpowiedzi,
  • gdy ma wziąć udział w jakimś szkolnym przedstawieniu lub zawodach,
  • nawet wtedy, gdy wysyłasz je do sklepu, po świeże bułki na śniadanie.

Lęków różnego rodzaju może być cała masa. Każdy boi się czegoś innego. Na każdym etapie życia boimy się czegoś innego. Pamiętacie swoje straszki? Dziś wydają się być śmieszne, ale ile odwagi musieliśmy wówczas w sobie zebrać, by niektóre z nich pokonać.

W dorosłym życiu towarzyszą nam inne lęki. Wydaje się nam, że są bardziej racjonalne. Nic bardziej mylnego! Tyle samo wysiłku musimy włożyć w przezwyciężenie swojego lęku, co dziecko, które ma podejść po raz pierwszy do kelnera. A może nawet dziecko boi się bardziej, bo nie wie co je czeka, a dorosły ma więcej życiowych doświadczeń, większą świadomość, może przewidzieć pewne rzeczy z większym prawdopodobieństwem.

Strach może się pojawiać już na etapie marzeń, a nie ich realizacji. Co powiesz swojemu dziecku, kiedy powie ci, że chce polecieć na księżyc? Co powiesz znajomemu, gdy ci powie, że chce uruchomić światową sieć kawiarni? W przekonaniu wielu z nas będzie to aroganckie i zbyt pewne siebie myślenie. Marzenia muszą być aroganckie i ocierać się o nierealność.

Celuj w księżyc, nawet jak nie trafisz będziesz wśród gwiazd.

Dlatego tak ważnym jest, by nauczyć nasze dzieci jak poskramiać strach i działać. Dzięki odwadze, nasze dzieci będą potrafiły:

  • marzyć;
  • wyrażać swoje zdanie i bronić go;
  • nie będą się bały zadawać pytań;
  • poznawać nowych ludzi;
  • nie będą się bały nowych sytuacji;
  • nie będą się bały nowych wyzwań;
  • chętniej będą podejmowały różne działania;
  • i wreszcie, nie będą się bały popełniać błędów, bo będą one dla nich jedynie informacją, że należy spróbować czegoś innego, lub pójść inną drogą.

Jakiś czas temu zgłosili się do mnie rodzice, z prośbą bym przeprowadziła coaching z ich 10 letnim synem, który jest bardzo nieśmiały, zupełnie nie odzywa się na lekcji i często w grupie zachowuje się tak jakby go nie było. Zaprosiłam całą trójkę na wstępne spotkanie. Zaczęliśmy rozmowę, chłopiec siedział ze spuszczoną głową, a ponieważ dyskusja dotyczyła jego osoby, po wygłoszeniu obaw przez rodziców, chłopiec chciał włączyć się dyskretnie i cichutko do rozmowy, zapewne tłumacząc pewne swoje zachowania. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, bowiem został dość szybko i stanowczo skarcony przez tatę, że nie powinien przeszkadzać dorosłym w rozmowie i że to bardzo niegrzeczne. Chłopiec spuścił więc ponownie głowę i zamilkł.

Co sobie myśli i co czuje takie dziecko?

Skąd ma wiedzieć jak się zachować jeśli raz rodzic każe mu milczeć, dając do zrozumienia, że to co ma do powiedzenia nie jest ważne, a innym razem karci za to, że głosu nie zabrało?

Takie zachowanie sprawia, że dziecko zaczyna się wycofywać i właśnie wtedy robi się nieśmiałe. Nie chce wyrażać swoich poglądów, ma poczucie, że to co ma do powiedzenia, co czuje nie jest dla nikogo ważne lub co gorsza jest głupie i złe. Wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy z tego, że swoim zachowaniem nie tylko nie wzmacniają tych wymarzonych dla swoich dzieci postaw, a wręcz je hamują. Nie można się więc później dziwić, że dziecko przestaje zabierać głos na lekcjach. Boi się zapewne krytyki lub ośmieszenia lub czuje, że to co myśli nie jest ważne.

Jak nauczyć dziecko odwagi?

Dziecko to człowiek, taki sam jak każdy inny, tylko, że trochę mniejszy. Pokaż mu, że jest dla ciebie ważne. Pokaż mu kiedy i w jaki sposób może grzecznie dołączyć się do dyskusji, by mogło to zrobić zwłaszcza wtedy, gdy temat dotyczy jego osoby. Okaż dziecku szacunek.

Aby wzmocnić w dziecku poczucie, że jest dla ciebie ważne, zachęcaj je do wyrażania własnego zdania. Pytaj: „Co o tym sądzisz?” albo „Co, twoim zdaniem, będzie lepsze?”, „ A co ty byś wybrała?” i zawsze bierz to zdanie pod uwagę. Jeśli z czymś się nie zgadzasz, powiedz dziecku o tym i poproś, by przedstawiło swoje argumenty, dlaczego tak właśnie uważa. Wówczas nie tylko nabiera ono pewności siebie i poczucia, że to co myśli jest dla kogoś ważne i że ono także może mieć na coś wpływ, ale również uczy się uzasadniania swoich wyborów.

By wychować odważne dziecko, nie wystarczy powiedzieć: Bądź odważny, nie bój się!

WAŻNE!!!
To od nas rodziców dzieci uczą się najwięcej. Potwierdzają to badania. Dzieci najwięcej uczą się poprzez tzw. modelowanie czyli naśladowanie innych. A ponieważ z rodzicami obcują najczęściej to najszybciej uczą się właśnie od nich. Zapamiętują dużo więcej z tego, co oni robią niż z tego co rodzice do nich mówią. Dzieci obcując z nami, widzą nasze zachowania. Widzą jak radzimy sobie z problemami, czy niepowodzenia zganiamy na innych czy bierzemy za nie odpowiedzialność. Przysłuchują się naszym rozmowom przez telefon. To my kształtujemy ich charaktery i wpływamy na ich zachowania. Często nieświadomie. Jeśli dziecko widzi, że rodzice są odważni, życzliwie nastawieni do innych, że nie mają żadnych oporów przed rozmowami z nowo poznanymi ludźmi, że są uśmiechnięci i mimo kłopotów starają się z nimi sobie poradzić i znaleźć jakieś rozwiązania, wówczas istnieje większe prawdopodobieństwo, że w sposób naturalny przyswoi te umiejętności.

Rodzic powinien wyeliminować ze swojego języka słowa :„nie da się, nie dam rady, nie potrafię, to dla mnie za trudne”. Dziecko słysząc takie wymówki, samo inicjatywy na pewno nie podejmie. Skoro rodzice z tyloma rzeczami sobie nie radzą, to co dopiero ja, taki mały, bezbronny człowieczek.

W naszym domu, od dłuższego już czasu, każdą obawę dzieci, że czemuś nie podołają lub, że czegoś nie da się zrobić, podsumowujemy słowami:  nie mówi się -nie da się, tylko – trzeba się mocniej postarać. To takie hasło, regułka, która powraca za każdym razem, gdy dzieciaki mówią, że czegoś się nie da. Teraz nawet nie musimy wygłaszać całej regułki, bo dzieci same ją kończą, mówiąc – „tak, tak, trzeba się tylko mocniej postarać.” I działają.

Podczas ostatnich Świąt Bożego Narodzenia, mój 6-ścio letni wówczas syn konstruował wraz z dziadkiem jakieś latające maszyny, które napędzane miały być małymi bateryjkami. W pewnym momencie dziadek odezwał się: -„Oj, tego chyba nie da się zrobić”, na co mój syn bez namysłu i chwili zawahania odpowiedział: „Dziadek, nie mówi się -nie da się, trzeba się tylko mocniej postarać”. Dziadka zamurowało, zrozumiał, że ta maszyna musi zacząć latać, nie ma innej możliwości, musi się tylko mocniej postarać. Udało się, maszyna poleciała. Co by było gdyby się poddał?

Gdy dziecko ma wpojone takie podejście, poprzez ciągłe powtarzanie przez rodzica takich sformułowań i jednoczesne pokazywanie, że warto próbować do skutku, mimo porażek, łatwiej mu później podejmować kolejne wyzwania. Z czasem takie myślenie staje się tzw. odruchem bezwarunkowym. Przychodzi szybko, łatwo i naturalnie.

Tak samo jest w przypadku wielu czynności, których na początku się boimy, bo czegoś najzwyczajniej nie umiemy. Czy znacie kogoś kto nauczył się pływać nie wchodząc do wody? Jedynie praktyka i podejmowanie ciągłych prób, aż do skutku mogą przynieść rezultaty. To przecież praktyka czyni mistrza. A jak widać strach to najgorszy z doradców. Czy ten strach, gdyby zwyciężył, pozwoliłby ci na próbę wejść do wody? Nie! Zatrzymałby cię.

Po każdym sukcesie, a także porażce w pochwałach skupiaj się na wysiłku i pracy jakie dziecko włożyło. Zaszczepisz tym samym, że sukces zależy od ciężkiej pracy, a nie np. od „wrodzonej wspaniałości”. Jaka jest różnica? Kładąc nacisk na wysiłek pokazujemy, że coś od dziecka zależy, że trzeba się bardziej postarać lub zrobić coś inaczej, może lepiej. Gdy wpajamy, że mamy coś wrodzone, dajemy komunikat, że wysiłek nie jest istotny. Taka postawa rozleniwia i powoduje, że dziecko czasem nie podejmuje nawet prób działania, gdyż obawia się, że porażka zepsuje jego obraz w oczach innych. Powoduje także, że zabija własne poczucie wartości.

Chcąc osiągnąć w życiu sukces musimy nauczyć się radzić sobie ze strachem. W innym przypadku zawsze będziemy się bać i nie podejmiemy żadnego działania. Tym samym, nie damy sobie nawet szansy, by przekonać się czy coś potrafimy czy nie. Zakładając z góry, że czegoś nie damy rady zrobić, już na wstępie ponosimy klęskę.

Dajmy dziecku szansę przekonać się, że samo jest w stanie sobie z czymś poradzić. To wzmocni w nim poczucie własnej wartości. Bo jeśli człowiek coś sobie założy, uwierzy, że da radę, a później to coś się uda, wypali, to później uskrzydla go to w kolejnych wyzwaniach.

Jak tego dokonać? Małymi krokami.

Po pierwsze zastanów się, które z rzeczy dziecko mogłoby robić samo, a tak się nie dzieje, bo uważasz, że zrobisz to szybciej, zrobisz to lepiej. Takie czynności uczą samodzielności, a każde doniesienie szklanki z sokiem bez wylania będzie napawać dziecko dumą i pewnością siebie, że może sobie z tym poradzić.

Nic tak nie rozbraja strachu jak oswajanie dziecka z nowymi sytuacjami.

To tak jak z wizytą u dentysty. Niemal każda budzi strach. Ale jak cudownie jest wiedzieć czego możemy się na niej spodziewać. Gdy pani doktor informuje nas co za chwilę nas czeka, co będzie robić i po co wykonuje tą czynność. Czujemy się wtedy lepiej, bezpieczniej.

Nie wrzucajmy dzieci na głęboką wodę. Nauczmy je radzić sobie ze stresem. Oswójmy go lub rozbierzmy na małe kawałeczki.

Przed wakacjami przyszedł do mnie na spotkanie chłopiec, który miał ogromne obawy przed wyjazdem na obóz tenisowy. Był już tam raz, wiedział czego może się spodziewać, ale parę rzeczy na tym obozie mu się ostatnio nie podobało. Oznajmił rodzicom, że nie chce jechać. Zdruzgotany tata poprosił mnie o pomoc.

Chłopiec na początku w ogóle nie chciał nic mówić o obozie. Zaczęliśmy więc rozmowę od wspomnienia najwspanialszych momentów. Okazało się, że wcale nie jest tam tak strasznie, a jedynie te spiętrzone negatywne odczucia i obawy, że będzie musiał robić coś czego nie lubi, przesłoniły mu całkowicie obraz fajnego w sumie obozu. Trzeba było pomóc dziecku znaleźć alternatywę dla kwestii, które budziły w nim lęk i całkowity sprzeciw. Chłopiec nienawidzi piłki nożnej i konieczność brania udziału w meczu była dla niego wręcz paraliżująca.

Opracowaliśmy plan, jak w grzeczny sposób może wyrazić swoją niechęć brania w tej zabawie udziału – nauczył się więc wyrażać własne uczucia i emocje w grzeczny i konkretny sposób oraz, co może robić w zamian tak, by to zyskało zgodę opiekunów, a jednocześnie jemu sprawiało większą satysfakcję. Może przecież kibicować, jeśli jego obecność na meczu jest konieczna, może zaproponować, że zostanie fotoreporterem całej imprezy i wreszcie kiedy już będzie musiał wziąć w nim udział, może grać w obronie, bo tam, z dwojga złego czuje się najlepiej. Zrozumiał, że ma prawo do tego by powiedzieć co lubi, a czego nie. Że może rozmawiać, proponować i szukać innych, satysfakcjonujących go rozwiązań. Chłopiec sam znajdował mnóstwo alternatyw dla zajęć, które mu się nie podobały. Udało się, wyszedł ze spotkania z optymistycznym nastawieniem. Na obóz pojechał. Oczywiście nikt za niego strachu, lęku i niechęci nie pokona. Musi to zrobić sam, ale już wie jak może sobie z tym poradzić. A to wielki kapitał na przyszłość.

Odważne dziecko to dziecko o wysokim poczuciu własnej wartości.

Jeśli dziecko poczuje, że ma moc, że potrafi i może – staje się odważniejsze. Wzmacnia to poczucie własnej wartości i samoocenę. Tak wychowywane dzieci poradzą sobie ze wszystkim przed czym staną w swoim życiu. Dorośli, którzy już jako dzieci, byli stymulowani do odwagi i aktywności społecznej są na ogół bardziej zaradni i przedsiębiorczy. Nie boją się nowych wyzwań, łatwiej im przychodzi rozwiązywanie konfliktów i różnorodnych problemów.

Można dziecko nauczyć odwagi, ale należy pamiętać, aby robić to od samego początku i sukcesywnie. Jest to ogromny potencjał, który rodzice mogą przekazać własnemu dziecku. Ogromna wartość, która wpłynie na całe życie młodego, a później i dorosłego człowieka. Jeśli da się podstawy, można być niemal pewnym, że te umiejętności będą utrwalane i szlifowane przez cały czas.

Uwierzy, że jeśli coś jest niemożliwe, a ty najbardziej na świecie tego pragniesz, to jest to możliwe!

 

Agata Szymendera – Coach dziecięcy i rodzicielski.

 

Photo credit: stevendepolo via Foter.com / CC BY